Człowiek bawi się u Algorytmu

"W trybach chaosu" (wyd. Wydawnictwo Otwarte) - książka ma 50 stron przypisów więc na pewno nie zapamietam nawet kilku procent, ale jest jeden motyw, który rzucił mi się w oczy.

To że "media społecznościowe"(antyspolecznosciowe) nas inwigilują i marnujemy na nich czas nie jest tajemną wiedzą. Mało kto zastanawia się nad "zagrożeniami demokracji", "zagrożeniami prywatności". Nawet jeśli zastanawia to i tak korzysta. Jest dla mnie oczywiste, nikt normalny nie mysli i dziala takimi kategoriami. I w sumie myśle, ze nic tego już oddolnie nie zmieni -> taki jest wybor ludzi - w porządku.

Ale co mozna powiedziec nt zycia korzystajacych z mediów antyspolecznosciowych? Jak wyglada zycie tej masy ludzi?

142 strona książki.

"Wyobrazmy sobie filmik na YouTubie - ktory klarownie tlumaczy to w minute(instrukcja zawiazania muszki). Natomiast drugi trwa "nawet dziesiec minut, jest wypelniony zartami i dostarcza rozrywki, ale po jego obejrzeniu odbiorca nadal nie umie zawiazac muszki". Obowiazujace w Google zasady dyktowaly, by promowac pierwszy klip, zawierajacy wylacznie przydatne informacje. Tymczasem Goodrow przekonywal, ze YouTube powinien rekomendowac ten drugi. "Nasze zadanie polega na angazowaniu uwagi odbiorcow, by chcieli z nami przebywac jak najdluzej"."

W tym momencie proponuje eksperyment myslowy:

Co zrobilby homofaber majac potwierdzenie, ze algorytm YouTube jest gniotem? Pewnie skrzyknalby kilku komputerowcow i stworzyliby strone na temat czegos na czym sie znaja -  mieliby 'quality content', a pozniej dzieki temu, ze uzytkownicy oszczedzaja czas na ich stronie i sa zadowoleni, mogliby stawac sie coraz wieksi.

I w tym miejscu sie zatrzymam. Po pierwsze to przedstawilem quasi historie YouTube, a po drugie ten scenariusz jest teraz niemozliwy bo "sprowadzilem to do absurdu". To nie jest prawdziwe z zalozeniem(rzeczywistoscia) bo sam YouTube po tym jak stal sie bezuzyteczny, jest coraz bardziej skuteczny (i popularny).

I co to mowi o jednostkach tworzacych te mase? Na pewno to, ze moga pozwolic sobie na marnowanie czasu. Byc moze chca byc zabawiani przez internetowe piksele. Nawet jesli deklaratywnie - nikt nie powie ze chce byc zabawiany przez internetowy piksel, to niedeklaratywnie cale rzesze sa zabawiane ~kilkunascie godzin tygodniowo przez algorytm.

 

Jaki z tego wniosek? Wylaczyc algorytm? Niemozliwe.

Cos mozliwego? Podzielic wszystkich ISP na kilkanascie grup i co tydzien blokowac ruch dla tych kilku domen kolejnej grupie mowiac ze to wina Putina.

Przeciw pokorze

bo pokora to nic innego jak urawniłowka. Nawet jeśli stan początkowy jest identycznny to po wprawieniu w ruch, wiele się zmienia. Więc porównanie jest kłamstwem. I rezultat jest kłamstwem. Znaczenie ma każdy wybór bo mu można nadać wartość "świadomości" - tylko to moze zostac poddane szczerej indywidualnej analizie. Pokora nie istnieje.

Cytrusowe karty

Co sie tam dzieje? Zapytałem na głos ze zdzwienia. Pietro niżej w rogu budynku, długowłosy litewski krupier zabawiał gromade ludzi. Dosłownie chwile póżniej rozrzucił karty. Z góry widziałem dokładnie jaką karte ma który uczestnik. Z ciekawości zatrzymałem sie popatrzeć.

Do tej pory nie wiem co to była za gra.. zrozumiałem jedynie tyle, że w każdej chwili karciarze mogli zamienić swoje karty, ale nigdy 1 do 1 - zamiana kart zawsze wiązała się ze stratą.

Im dłużej trwała gra, tym bardziej widoczne było, że im później i częściej ktoś zamieniał karty, tym gorzej na tym wychodził. A gre wygrał ten niepozorny gość, który od początku do końca miał karte z wyśrodkowanym obrazkiem soczysto-kwaśnej cytryny. Co najdziwniejszego.. to były najczęstsze obrazki bo jako jedyne przewinęły się przez ręce wszystkich graczy.

1 2 3 4